Polacy uwielbiają zakupy i mówią o tym niemal wszystkie statystyki. Popularne wyprzedaże czy dni takie jak Black Friday od kilku lat zyskują w Polsce ogromną popularność. Choć pierwotnie to Święto zakupowe pochodzące z USA, polscy konsumenci równie chętnie polują na promocje i przeceny. Jednak w tym zakupowym szaleństwie często zapominamy o zdrowym rozsądku. Jak nie dać się oszukać i co warto wiedzieć, zanim klikniemy "kup teraz"?
Sprzedawcy dobrze znają nasze mechanizmy decyzyjne. Promocje typu "masło za 3,99 zamiast 7 zł" przyciągają wzrok, ale już niekoniecznie informacja, że ta cena obowiązuje dopiero od piątku o 14:00. Kiedy mamy w koszyku kilkadziesiąt produktów, nie zauważamy różnic. Dopiero przy kasie okazuje się, że rachunek jest wyższy niż się spodziewaliśmy.
Regulaminy promocji są często dostępne wyłącznie online, a konsumenci rzadko po nie sięgają. Przykład? Cena kosmetyków 13,99 zł może obowiązywać tylko przy zakupach za minimum 209,99 zł, co nie zawsze jest jasno wskazane na etykiecie.
Nowoczesna strona, logo, szybkie płatności, Blik, Apple Pay... Wszystko wygląda jak w renomowanym sklepie. Ale kto jest faktycznym sprzedawcą?
W przypadku Allegro czy Empiku wiele ofert pochodzi od zewnętrznych sprzedawców, niekoniecznie z Polski. Przed zakupem warto sprawdzić dane sprzedawcy: kraj rejestracji firmy, NIP, opinie i czas działalności. Zdarzają się przypadki, gdzie towar zamawiany jest z Chin, a dostawa trwa miesiąc.
Marketplace nie odpowiada bezpośrednio za jakość i uczciwość wszystkich partnerów. Allegro co prawda oferuje tzw. program ochrony kupujących, ale wymaga on zgłoszenia sprawy na policję i odczekania na decyzję.
Oferty "raty 0%" są kuszące, ale zawierają haczyki:
Coraz więcej producentów zachęca do wystawiania opinii w zamian za zwrot pieniędzy lub inny benefit. Efekt? Zalew podobnych, entuzjastycznych opinii pisanych tuż po zakupie, zanim klient zdąży sprawdzić sprzęt.
Na niektórych portalach widnieje adnotacja "opinia z akcji promocyjnej", ale nie wszędzie jest to widoczne. Konsument musi sam ocenić, czy recenzje są autentyczne, czy sponsorowane.
Sklepy często oferują marki własne, które łudząco przypominają znane produkty. Dotyczy to zarówno czekolad, kawy, jak i elektroniki czy AGD. Czy to źle? Niekoniecznie. Czasem jakość jest porównywalna lub nawet lepsza, ale klient może poczuć się wprowadzony w błąd.
Marki własne nie są z definicji gorsze. Problem zaczyna się wtedy, gdy ich design imituje produkty renomowanych producentów, co może sugerować fałszywe podobieństwo.
To wszystko ma na celu jedno: skłonić klienta do szybkiego zakupu bez analizowania szczegółów. Warto więc zwrócić szczególną uwagę na promocje w Lidlu, Biedronce, Kauflandzie, czy innych popularnych sklepach.