Śmigus-dyngus to w rzeczywistości połączenie dwóch obyczajów, wywodzących się z tradycji słowiańskiej. Śmigus polegał na delikatnym biciu wierzbowymi witkami lub oblewaniu wodą w celu wiosennego oczyszczenia z brudu i chorób, a także z grzechu.
Osoba, która chciała uniknąć podwójnego oblewania, mogła przekupić oblewających pisankami lub innymi drobnymi podarunkami - to właśnie tę osobliwą formę wymuszenia nazywano dyngusem.
Dyngus był też świetną okazją do odwiedzania rodziny i znajomych (stąd dawna nazwa włóczebny)i skosztowania domowych przysmaków.
Około XVI wieku granice między dwoma zwyczajami zatarły się, i tak powstał śmigus-dyngus.
Dziś lany poniedziałek niewiele ma wspólnego z dawnymi wierzeniami. Oblewanie wodą najbliższych jest obecnie postrzegane bardziej w kategoriach niewinnego psikusa. Choć w przypadku młodzieży często niewinny psikus może stać się wykroczeniem. Praktycznie co roku media informują o przypadkach wylewania całych wiader wody na przechodniów na ulicach czy osób podróżujących komunikacją miejską.
Najbardziej narażone na takie wybryki są młode kobiety - niektórzy nastolatkowie najwyraźniej uznają potraktowanie panien dziesięcioma litrami zimnej wody jako wyszukaną formę zalotów.
Z biegiem czasu oblewanie wodą stało się do tego stopnia niebezpieczne że prawnicy musieli wprowadzić prawo do dania mandatu za przesadne oblewanie kogoś wodą.
INFO
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz